
Nie zawsze jest to
jednak możliwe. I boleśnie przekonuje się o tym Claire
Randall-Fraser, która swoją obecnością w przeszłości może
zmienić losy Szkocji.
Jest rok 1968.
Claire Randall powraca wraz z dorosłą córką Brianną do Szkocji.
Tu pragnie wyznać prawdę równie zaskakującą, jak wydarzenia,
które ją zrodziły: prawdę o starodawnym kręgu kamiennym, miłości
przekraczającej granice czasu i szkockim wojowniku Jamesie
Fraserze.
Ale jest też rok 1745. Claire udaje się do Paryża, aby zapobiec skazanemu na klęskę powstaniu w Szkocji pod wodzą księcia Karola Stuarta. Chce ocalić córkę i mężczyznę, którego kocha. Czy jej się to uda?
Ale jest też rok 1745. Claire udaje się do Paryża, aby zapobiec skazanemu na klęskę powstaniu w Szkocji pod wodzą księcia Karola Stuarta. Chce ocalić córkę i mężczyznę, którego kocha. Czy jej się to uda?
Obcą
czytałam rok temu, udając że uczę się do sesji letniej na
pierwszym roku studiów. Wyszło mi to chyba na dobre, ponieważ
zdałam ją podejrzanie łatwo, a ponadto dobrze bawiłam się przy
lekturze. Z tego co się zorientowałam, każdy kolejny tom po
drugiej części ma już ponad 1000 stron, co brzmi jak nie lada
wyzwanie. Aczkolwiek, po drugim tomie, jestem niemal pewna, że serię
kontynuować będę.
Nie
będę ukrywać, że Uwięziona w bursztynie
nie jest książką najwyższych lotów. Styl Gabaldon jest
przyjemny, powieść czyta się naprawdę szybko i strony mijają w
mgnieniu oka, a to spora cegiełka. Nie wymaga on jednak od
czytelnika zbyt wiele uwagi na drobne szczegóły, ponieważ fabuła
choć pełna akcji, nie jest mocno skomplikowana. Początkowo czułam
się zagubiona zaczynając czytanie, ale to wina przerwy między
książkami w moim 'rozkładzie jazdy'.
Nie
jest też lekturą dla osób, które wątek romantyczny uznają za
zbędny w powieści. Relacja Claire i Jamiego opiera się na wielu
czułych słówkach, fizyczności i obecności drugiej osoby. Nie
można powiedzieć, że to tylko romans. Tych dwoje łączy więcej
niż widać na pierwszy rzut oka, ich związek jest głębszy i
wydaje mi się, że również w tym tomie dojrzalszy. Lubię tego
spokojniejszego Jamiego, wyjątkowo wydaje mi się, że to Claire ma
większy temperament. Zaskakujący efekt jak na Angielkę.
Diana
Gabaldon zręcznie wplata swoje wątki w historię Anglii i Szkocji
osiemnastego wieku. Moja znajomość tego okresu jest niestety dość
znikoma, więc przyjemnością było móc zagłębić się w ten
temat z taką dokładnością. Do gustu przypadło mi również
poczucie humoru bohaterów, niewymuszone, zadziorne i całkiem
sarkastyczne. Dokładnie takie, jakie lubię.
Po
raz kolejny utwierdzam się także w przekonaniu, że postaci
drugoplanowe są niekiedy lepiej rozrysowane niż te główne. Stąd
też moja sympatia do mrukliwego, gburowatego Murtagha oraz
energicznego i bezczelnego Fergusa. Naprawdę ciężko ich znielubić.
Doskonale równoważą drobne ubytki w kreacji Jamiego i Claire.
Autorka
po raz drugi mile mnie zaskakuje, tworząc kobiece bohaterki. Nie są
to ani przekoksowane do bólu bohaterki mogące zrobić wszystko ot
tak, ani puste, bezwolne panienki myślące tylko o przelotnym
romansie. Naczytałam się ostatnio książek pełnych kiepskich
kobiecych wzorców, dlatego Claire i jej historia była doskonałą
odskocznią. Jest odważna, wciąż zdezorientowana w nowym,
otaczającym ją świecie, ale mimo tego daje sobie świetnie radę.
Mniam.
Do
kontynuacji serii zawsze staram się podchodzić z pewną
ostrożnością, ponieważ często są one nietrafione i nastawione
niestety tylko na komercję. Rzadko udało mi się pokochać kolejne
części bardziej niż otwierające tomy. Uwięziona w
bursztynie nie jest tym
wyjątkiem. Wciągnęła mnie mniej niż Obca,
ale nie uważam, że to zła książka. To dobra kontynuacja, ale nie
rzucająca na kolana. Polubiłam jednak bohaterów i fabułę,
dlatego na pewno sięgnę po trzeci tom. A potem? Kto wie. Jestem
zadowolona, że sięgnęłam po tę serię. Polecam, bo warto dla
samej fabuły.
Cały cykl dopiero przede mną i mam nadzieję, że wkrótce przeczytam Obcą ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie ;)