
Jest
początek XX wieku, a w rodzinie Jaszi na świat przychodzi Stazja,
córka gruzińskiego wytwórcy czekolady. W carskiej Rosji dzieje się
wiele, nadchodzi rewolucja, a z nią ogromne zmiany. Cała rodzina
Jaszi zostaje wplątana w wir wydarzeń. Muszą robić wszystko, by
przetrwać. Poszukują swoich tożsamości, próbują odnaleźć się
w nowych realiach. Dorastają, uczą się na błędach. Pragną
miłości i zrozumienia. Jedyną rzeczą, która może ich ukoić w
tych niespokojnych czasach jest gorąca czekolada według przepisu
ojca Stazji. Czy jednak jeden napój może zmienić wszystko?
Nie
ukrywam, że pierwszą rzeczą, która zwróciła moją uwagę na tę
książkę była okładka. Nie jestem fanką gryzących się kolorów,
ale ta żółć i niebieski w jakiś dziwny sposób idealnie się
łączą. Szybki rzut okiem na opis z tyłu i wiedziałam, że chcę
to przeczytać.
Dwa
słowa – jestem zachwycona. Chcę więcej. Dosłownie rzucę się
na drugą część, kiedy ta wyjdzie, z tego co dobrze pamiętam, w
okolicach października. Dawno nie miałam okazji przeczytać
powieści, która tak mocno by mnie wciągnęła. Siedziałam nad nią
godzinami, kompletnie wyłączając się ze świata. Nie był mi
potrzebny, skoro miałam Stazję i resztę rodziny Jaszi.
Bohaterów
jest multum, jednak każdy z nich wykreowany i przedstawiony tak, że
ciężko ich pomylić czy o kimś zapomnieć. Haratischwili dobrze
wie, jak zaciekawić czytelnika, by kilka stron później zaskoczyć
go nową postacią. Można się z nimi utożsamiać, można
nienawidzić, ale mimo to gdzieś tam z tyłu głowy pozostaje
nieodparte wrażenie, że tak musi być. Wraz z bohaterami
przemieszczamy się z pokolenia na pokolenie, poznajemy ich zmiany w
spojrzeniu na świat i próby dostosowania się. Są ludzcy, mają
swoje pragnienia i wady. Popełniają błędy. Niestety okres w jakim
przyszło im żyć zmusił ich do wielu zachowań, niezależnie od
ich wiary czy poglądów. Są tragiczni, zdesperowani, a w tym
wszystkim piękni.
Lubię
i doceniam historie dobrze dopracowane. Gdzie szczegóły faktycznie
się zgadzają, a autor robi sobie dokładny research na temat, który
ma zamiar poruszyć. Specjalistą od historii Rosji nie jestem, ale
coś tam z liceum pamiętam. Przyjemnością więc było czytać
powieść z zadbanymi szczegółami. Nie zwróciłam uwagi na
jakiekolwiek błędy logiczne czy historyczne. Nawet gdyby się
pojawiły, prawdopodobnie skwitowałabym je krótkim meh.
Fabuła powieści jest zbyt dobra, by przejmować się drobnostkami.
Najlepszym
jednak według mnie elementem, który spowodował, że książka
została tak dobrze odebrana, jest jej klimat. Kręcimy się ciągle
w dwudziestym wieku, niemal od samego początku aż do lat
pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych. To ledwie pół wieku,
ale zmiany na świecie są drastyczne. I również atmosfera w
książce jest dynamiczna, zależna od okresu o którym opowiada.
Zwalnia tempo, staje się sielanką na początku, by potem gwałtownie
przejść w zimną, brudną wojnę wyniszczającą kraj i naród.
Myślę, że to jest ten najważniejszy składnik Ósmego
życia. Taki ukryty szczegół,
który się czuje czytając, ale nie myśli o nim, bo przychodzi do
czytelnika w sposób naturalny.
Ósme życie
to aktualnie moja ulubiona powieść tego roku. Nic jeszcze nie dało
rady przebić głębi i piękna historii, jaką opowiedziała w
pierwszym tomie autorka. Bardzo ciężko odkładało mi się ją na
półkę, a z każdą kolejną przeczytaną stroną żałowałam, że
nie czeka na mnie kolejne czterysta czy więcej. Uważam, że
potrzeba więcej takich książek. Poruszających, wzruszających,
nie wiem, brak mi przymiotnika idealnie pasującego do tego co czuję.
Nino Haratischwili w niezwykły sposób przywróciła do życia czasy
dwudziestego wieku, tak bliskiego a równocześnie niezrozumianego
przez współczesne pokolenia.
Polecam
gorąco, z całego mojego huncwockiego serduszka.
Już słyszałam, że ta książka jest świetna, a twoja opinia utwierdziłą mnie w przekonaniu, że powinnam ją szybko przeczytać bo warto
OdpowiedzUsuńKsiążka jak najbardziej w moim stylu! Okładka jest cudowna, koloru trochę się gryzą, ale przyciąga uwagę i to się liczy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda mi się ją dorwać, może jako prezent imieninowy? Oby spodobała mi się tak jak tobie!
Pozdrawiam,
annwithbooks.blogspot.com
Muszę przeczytać tę książkę ! Wydaje się idealna dla mnie. Jeszcze ta okładka...:)
OdpowiedzUsuńTak jak na początku okładka mi się nie podobała, tak teraz nie mogę się na nią napatrzeć! :D
UsuńSłyszałam wiele dobrego o tej książce, ale nadal nie jestem przekonana czy powinnam to przeczytać :( chociaż zachęcasz, nie powiem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam
Zaczytana
Zastanawiam się nad kupnem tej książki i chyba się w końcu zdecyduję.
OdpowiedzUsuńNajbardziej obawiam się w tle wątków historycznych (wojna itp.), ale Twoja recenzja (kolejna pozytywna) przekonała mnie do przeczytania powieści.
Pozdrawiam cieplutko