Im więcej osób
próbuje mi powiedzieć, że przeczytana przez nich książka jest
niesamowita, wybitna, tu wstaw inny przymiotnik, tym mniejszą mam
zwykle ochotę, by po nią sięgnąć. Jeżeli nie brzmi dla mnie
wystarczająco interesująco, prawdopodobnie dam sobie z nią spokój.
W przypadku Zanim się pojawiłeś było
nieco inaczej. Zaczęło się od traileru filmu, po którym
wiedziałam, że MUSZĘ to przeczytać. Dawno tak bardzo nie czułam
się zaintrygowana jakimś tytułem. No i sięgnęłam.
Co robisz, jeśli
chcesz uszczęśliwić osobę, którą kochasz, ale wiesz, że to
złamie twoje serce?
Jest wiele rzeczy, które wie ekscentryczna dwudziestosześciolatka Lou Clark. Wie, ile kroków dzieli przystanek autobusowy od jej domu. Wie, że lubi pracować w kawiarni Bułka z Masłem i że chyba nie kocha swojego chłopaka Patricka. Lou nie wie jednak, że za chwilę straci pracę i zostanie opiekunką młodego, bogatego bankiera, którego losy całkowicie zmieniły się na skutek tragicznego zdarzenia sprzed dwóch lat.
Will Traynor wie, że wypadek motocyklowy odebrał mu chęć do życia. Wszystko wydaje mu się teraz błahe i pozbawione kolorów. Wie też, w jaki sposób to przerwać. Nie ma jednak pojęcia, że znajomość z Lou wywróci jego świat do góry nogami i odmieni ich oboje na zawsze.
Jest wiele rzeczy, które wie ekscentryczna dwudziestosześciolatka Lou Clark. Wie, ile kroków dzieli przystanek autobusowy od jej domu. Wie, że lubi pracować w kawiarni Bułka z Masłem i że chyba nie kocha swojego chłopaka Patricka. Lou nie wie jednak, że za chwilę straci pracę i zostanie opiekunką młodego, bogatego bankiera, którego losy całkowicie zmieniły się na skutek tragicznego zdarzenia sprzed dwóch lat.
Will Traynor wie, że wypadek motocyklowy odebrał mu chęć do życia. Wszystko wydaje mu się teraz błahe i pozbawione kolorów. Wie też, w jaki sposób to przerwać. Nie ma jednak pojęcia, że znajomość z Lou wywróci jego świat do góry nogami i odmieni ich oboje na zawsze.
(opis
z lubimyczytac.pl)
Pierwsza,
ale chyba najważniejsza sprawa (tu szykuję fortecę z poduszek,
czekając na krytykę) – nie lubię głównej bohaterki. ZNOWU. Mam
ogromny problem z Lou i nie wiem, czy to ja jestem wybredna, czy
kreacje kobiece po prostu do mnie nie trafiają. Louisa z założenia
ma być osobą lekko nieogarniętą życiowo, roztrzepaną, ale
równocześnie optymistyczną i pełną życia. Ma mieć problem z
asertywnością, a jednocześnie własne zdanie w kwestii gustu. O
ile przebija do mnie ta radość, widzę i współczuję jej
niemożności do powiedzenia nie,
to równocześnie zgrzytam zębami czytając o jej głupocie. Przykro
mi, ale Lou jest dla mnie tępa i irytująca. Nie chciałabym w żaden
sposób tutaj ujawniać fabuły książki, ale każdy pomysł na jaki
wpadała brzmiał niezwykle słabo. Tu trochę się doczepię do
samej treści powieści – próba zrobienia czegoś dobrego dla
Willa? Tak, jak najbardziej. Wykonanie? Niekoniecznie.
Z
drugiej strony jest Will, sarkastyczny, wiecznie obrażony i
wymagający od wszystkich, tylko nie od siebie. Zwykle to do tych
postaci odczuwam większe przywiązanie, stąd też moja nić
sympatii skierowana w jego stronę. Szkoda tylko, że zakończeniem
mocno ją zmarnował. Rozwój postaci na kartach powieści jest
według mnie niesamowicie interesujący i kiedy już myślałam, że
dostanę wszystko, czego pragnę na srebrnej tacy... BOOM, jednak
nie. Miałam to nieszczęście, że ktoś bezczelnie zaspoilerował
mi, co się stanie na końcu. A mimo to i tak byłam zdziwiona.
Nie
chciałabym brzmieć jak wiecznie narzekająca stara ciotka (co
ostatnio mi się zdarza, patrząc na większość recenzji, haha),
więc powiem wprost: lubię styl autorki. Zanim się
pojawiłeś czytało mi się
niezwykle szybko i przyjemnie. Fabuła idzie do przodu nie za szybko,
ale też nie za wolno. Prostota języka oraz urzekające poczucie
humoru bohaterów są zdecydowanie największymi zaletami tej
książki. To trochę jak pierwsze promienie słońca przebijające
się przez bure chmury po ogromnej ulewie. Taki promyczek delikatnie
łaskocze ciepłem skórę, przez co momentalnie się uśmiechasz. I
chociaż główna bohaterka mnie drażniła, nie mogłam przestać
czytać. Przyznaję, wciągnęłam się. Chyba podświadomie
liczyłam, że książka skończy się inaczej, a moja znajoma mnie
okłamie w sprawie zakończenia. Nie uroniłam może łez, o czym
ciągle czytam w recenzjach zarówno książki jak i filmu. Właśnie,
wciąż nie sięgnęłam po ekranizację. Nie jestem jednak pewna,
czy chcę. Mam już swój zarys w głowie i przy nim zostanę.
Podsumowując:
wbrew pozorom nieźle się bawiłam! Nie jest to może najlepszy
romans, po jaki sięgnęłam w ostatnim czasie. Zdecydowanie mogłabym
w tym miejscu wymienić kilka tytułów o wiele bardziej wartych
uwagi niż Zanim się pojawiłeś. Jest
to książka, którą umieściłabym gdzieś pomiędzy średnią, a
dobrą. Zależy, jakie się ma wobec niej oczekiwania. To nie jest
powieść wysokich lotów, ale ma swój czar w postaci właśnie
ciepła, jakie ze sobą niesie. Szybka, niedługa lektura. A im
bardziej patrzę na pogodę za oknem, tym bardziej przekonuję się,
że idealna właśnie na takie bure dni.
U
Was też tak pada? Jak Wam się podobała książka? Dajcie
koniecznie znać, co sądzicie.
Chciałam Was również zapytać o tzw. content bloga. Chcielibyście poczytać coś konkretnego?